Historia pewnej „gwiazdki” z nieba

lut 26 2024

Historia pewnej „gwiazdki” z nieba

Nie jestem kolekcjonerem, ale mogę się nazwać zbieraczem. Kamienie zbierałem od zawsze, mam ich całkiem sporo, różnych kształtów, kolorów  i wielkości. Największy jaki miałem ważył niemal dwie tony i był w kształcie zbliżonym do kuli. Legenda głosi: „Dawno temu diabeł Boruta z Łęczycy, w chwili złości cisnął skałą o ziemię, a ta rozsypała się po okolicy, jak sznur korali”. Ten kamień był jednym z koralików. 

A awers

Lubię patrzeć pod nogi, co wynika z mojej „zbierackiej natury”. Jakiś czas temu zwróciłem uwagę na kamień, podniosłem go, a po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyłem szczegóły, które wskazywały, że przebył daleką drogę z kosmosu i wylądował na ziemi. Odłożyłem go na półkę i przez wiele lat nie bardzo się nim interesowałem. Mimochodem sprawdzałem czasem doniesienia o meteorytach, które docierały na ziemię, niestety mój kamień nie bardzo do nich pasował.  

Liczy się każdy szczegół

Meteoryty pochodzą w większości z pasa planetoid między orbitami Marsa i Jowisza, występują jako: kamienne, żelazne lub żelazno-kamienne. Posiadają z reguły ciemny kolor, (mój jest jasny i kamienny). Ma jednak jedną niezaprzeczalną cechę; stopa, czyli dolna grubsza część posiada wyraźne ślady wytopienia i popękania pod wpływem bardzo wysokiej temperatury.

Ten szczegół wskazywał, że może pochodzić z kosmosu. W trakcie przechodzenia przez atmosferę ziemską meteoryty poddawane są tarciu i wysokiej temperaturze na całej powierzchni, ponieważ najczęściej rotują wokół własnej osi podczas lotu. To daje widoczny na niebie efekt „spadającej gwiazdy”, a na meteorycie pozostawia tzw. skorupę obtopieniową. Zdarza się, że meteoryt nie rotuje i ma podtopienie tylko z jednej strony. Pewności jednak w dalszym ciągu nie miałem.  

Kamień z księżyca?

Uznałem, że jeżeli skała nie pasuje do większości meteorytów, to może jej pochodzenie jest inne i być może pochodzi z księżyca? Po jakimś czasie kamień „zaczął opowiadać” swoją nieprawdopodobną historię.

Stanowi odłamek skalenia, tak zwanego anortozytu (większość wulkanicznych skał wyżynnych księżyca) w części z widocznymi okruchami skalnymi spojonymi w brekcje. Posiada opływowy kształt od szerszej stopy po drobniejszy wierzchołek. Stopa, z wyraźnie widocznymi metalicznymi wytopieniami i spękaniami, spowodowanymi tarciem podczas przelotu przez atmosferę ziemską.    

IMG 4330

Jak to się zaczęło?

Wyobraźmy sobie, że cofamy się o 4,8 miliarda lat, do samego początku wszystkiego. Z twórczego chaosu, pierwotnego obłoku materii, wirującego w kosmicznym tańcu, zaczyna kształtować się układ słoneczny. Rozpoczął się proces formowania Słońca, a przez następne miliony lat zaczynają kształtować się planety.

Po upływie około 100 milionów lat następuje kosmiczna katastrofa. Dwie planety wchodzą na kurs kolizyjny. W wyniku gigantycznego zderzenia powstaje wirująca wokół własnego środka ciężkości masa materii, z której przez następne miliony lat formuje się Ziemia oraz jej satelita Księżyc.

Obydwa ciała są jeszcze niestabilne, gorące i kipiące pierwotną lawą. Ponieważ Księżyc jest o wiele mniejszy jego skorupa formuje się szybciej. W tym czasie na jego powierzchni kształtują się skały żelazowo-anortozytowe. Właśnie te, których okruchem jest meteoryt.

Kawałek skały na który trafiłem zupełnie przypadkiem okazał się meteorytem, który po kosmicznej podróży przybył na ziemię. Nazwałem go moim imieniem – „Krzysztof”. Księżyc nie posiada atmosfery, a jego grawitacja jest o wiele mniejsza od ziemskiej, co sprzyja zachowaniu pierwotnych skał w niezmienionej formie i składzie. Księżyc stanowi dla Ziemi formę ochronną i przechwytuje większość ciał kosmicznych zmierzających w jej kierunku.

Przez dalsze miliony lat powierzchnia Księżyca była bombardowana przez różnego rodzaju kosmiczne „bolidy”. W trakcie jednego z takich zderzeń, część skał została poderwana i z wielką prędkością wyrzucona w kosmos. Prawdopodobnie tak rozpoczęła się kosmiczna podróż Krzysztofa, który ostatecznie wylądował na ziemi, prawie pod moimi stopami. To wszystko jest na razie hipotezą, ale jestem do niej całkowicie przekonany.

Kim jestem?

Nazywam się Krzysztof Kardas, od 30 lat pracuję w spółce TAURON Wytwarzanie. Obecnie jako główny specjalista ds. ochrony przeciwpożarowej. Zajmuję się przygotowaniem Zakładowej Jednostki Ratowniczo Gaśniczej do prowadzenia działań na terenie elektrowni. Przygotowuję i prowadzę szkolenia z zakresu ochrony przeciwpożarowej i przeciwwybuchowej. Każdego dnia dbam o bezpieczeństwo załogi i majątku produkcyjnego.

                                                                                                               Krzysztof Kardas  

Czytaj MegaMocne historie o pracownikach TAURONA w każdą środę w Dzienniku Zachodnim, Nowej Trybunie Opolskiej, Gazecie Wrocławskiej, Gazecie Krakowskiej oraz w Tauronecie: E-prenumerata wybranych regionalnych gazet (sharepoint.com).

fot. Jarosław Małkowski/BANKFOTO

 

Sprawdź też