W szkole podstawowej na zajęciach praktyczno-technicznych nabyłam różne umiejętności. Szydełko również się pojawiło, ale nie przypuszczałam wtedy, że kiedyś tak bardzo się zaprzyjaźnimy. Kilkanaście lat później chwyciłam za wełnę ponownie.
Zaczęło się niewinnie, od prostych podstawowych wzorów, powstało kilka maskotek i pierwsze lalki. Znajomi byli oczarowani tym, co może powstać z kawałka włóczki – to napędzało szukanie kolejnych wzorów. Pojawiły się pierwsze chusty, ale także dekoracje świąteczne: bombki, aniołki i skarpety. Postanowiłam spróbować też czegoś w większym rozmiarze – zrobiłam narzutę na łóżko dla jednej, a potem dla drugiej siostry.
Pełen perfekcjonizm
Jestem bardzo krytyczna wobec samej siebie – również w kwestii dziergania objawia się mój perfekcjonizm. Lubię dopracować każdy szczegół. Dlatego też zdarza mi się spędzać nad jedną robótką sporo czasu, dbając o to, by była możliwie najbliżej ideału. Gdy nie jestem zadowolona z efektu, albo zauważę błąd (nawet niewidoczny dla zwykłego oka), to zdarza mi się wszystko spruć i zacząć od nowa.
Z czasem moje robótki stały się częścią mojej codzienności. Szydełko często towarzyszy mi w ciągu dnia – jest podstawowym zaopatrzeniem mojej torebki. Dziergam w autobusie, w drodze do pracy, szydełkuję w poczekalni u lekarza, czy podczas podróży pociągiem na wakacje. Moje relaksujące popołudnie to ulubiony film lub audiobook, wygodny fotel i szydełko z włóczką w rękach.
Tak dużo włóczek i tak mało czasu
Dziś już chyba nie wyobrażam sobie nie szydełkować. Sklepy z włóczką to mój raj na ziemi, ciągle poszukuję nowych wzorów i możliwości stworzenia czegoś ładnego. Cieszy mnie, że efekty mojej pracy podobają się innym, a dumą napawa mnie fakt, że moja siostra poprosiła mnie o stworzenie chust uzupełniających jej kreacje w dniu ślubu.
Niedawno też siostrzenica poprosiła mnie o małą torebkę – wydawało mi się, że to kaprys dziecka, ale wykonałam to specjalne zamówienie. Nie spodziewałam się, że tak duże wzruszenie wywoła we mnie zdjęcie, na którym widać moją Zuzię w drodze do szkoły, ubraną w mundurek i trzymającą torebkę ode mnie.
Tworzenie maskotek czy lalek to za każdym razem nowa historia. Wszystko zaczyna się od wyboru kolorów, rodzaju włosów i ubranek. To nie są proste decyzje, bo możliwości jest wiele, a moje zapasy kolorowych włóczek rozrastają się w szybkim tempie.
Każda lalka jest inna, ma swój charakter i osobowość. Aby zrobić lalkę na szydełku, trzeba wydziergać poszczególne części ciała i ubrania, a następnie je zszyć i ozdobić. Wszystko zaczyna się od magicznego kółka, czyli pętli, która pozwala na zrobienie zamkniętego okręgu bez dziury w środku. Następnie należy wykonać kolejne okrążenia półsłupkami, zwiększając liczbę oczek według schematu.
Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, która z wykonanych przeze mnie lalek jest najładniejsza, albo którą lubię najbardziej. Na każdym etapie tworzenia daję im trochę od siebie – często odbiegam od schematu, z którego korzystam, dzięki czemu powstają unikatowe i wyjątkowe małe istotki.
Jak dotąd nie udało mi się wydziergać nic dla siebie samej. Nawet, jak wybierałam włóczkę i zaczynałam szydełkować z myślą o sobie, to zakończona robótka stawała się prezentem dla kogoś innego. Może wkrótce przyjdzie czas i zrobię coś dla siebie.
Kim jestem?
Nazywam się Ewelina Karolczyk, jestem inżynierem matematyki Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W spółce TAURON Serwis pracuję od lipca 2022 roku na stanowisku specjalisty ds. projektów. Poza szydełkowaniem uwielbiam książki – głównie literaturę historyczną, kryminalną, choć ostatnio chętnie sięgam po interesujące biografie. Cenię sobie ciszę i spokój, więc kiedy mam możliwość chętnie odpoczywam w miejscu z dala od zgiełku, w naturalnej przestrzeni. Oczywiście tam, gdzie mogę szydełkować.
Ewelina Karolczyk