Podróże na wysokim napięciu

lut 13 2023

Marzenia o podróżach i wspinaczkach u Pana Jana pojawiły się już w latach szkolnych. Pasjonowały go Tatry i Beskidy. Aby móc tę pasję rozwijać, wstąpił w 1975 r. do Klubu Wysokogórskiego. Były to wspaniałe lata polskiego himalaizmu i pojawiła się szansa na udział w pierwszej zagranicznej wyprawie, do Iranu.  

Pod Annapurną grupa 1985  img390

Przygotowanie takiej wyprawy trwało około dwóch lat. Namioty trzeba było szyć według wzoru, zdobycie ciepłej odzieży czy zapasów jedzenia było wyczynem. Nie do końca było wiadomo, kto na tę wyprawę ostatecznie się załapie. Sam entuzjazm nie wystarczył, potrzebna była zgoda zakładu pracy, Wojskowej Komendy Uzupełnień i wydanie paszportu, przechowywanego ówcześnie w Biurze Paszportów MSW. Pierwsze zderzenie z taką „ścianą” nastąpiło w 1975 r., gdy odmówiono mu wydania paszportu, bo za młody, bo w wojsku jeszcze nie był, itd. Kolejne odmowy dostawał przez następnych 10 lat i dopiero w 1985 r. mógł po raz pierwszy dołączyć do wyprawy w Himalaje, w rejon Annapurny.

Wyprawy na krańce i szczyty świata

Na trasie kolejnych wypraw znalazły się Indie, Malezja, Singapur, Bhutan, USA, później także Kazachstan, Kirgistan, Gruzja, Szwajcaria, Austria, Włochy, Bułgaria, Rumunia, Grecja, Szkocja, Szwecja, Dania, a nieco bliżej Białoruś, Ukraina, Słowacja i Czechy.

Zawsze chętnie wracał do Nepalu. Był tam pięć razy. Z wielkim sentymentem wspomina Nepal z końca lat 80., Katmandu bez samochodów i turystów, ciche i fascynujące. Elektryczność dopiero tam wkraczała. Bywało, że ulicę oświetlała jedna jedyna żarówka, która gasła późnym wieczorem. Trudno było wtedy odnaleźć drogę powrotną do miejsca noclegu. Podobnie jak w górach, gdy jest zamieć lub mgła. Te doświadczenia wpoiły zawsze aktualną zasadę, że ważniejszy od zdobycia szczytu jest szczęśliwy z niego powrót.

Z biegiem czasu wyprawy przeniosły się pod inne szerokości geograficzne, wyznaczając trasy w Azji Mniejszej (Turcja i góra Ararat), Afryce (Kilimandżaro w Kenii, Tupcal w Maroko), na Bliskim Wschodzie (Jordania, Izrael, Egipt, Iran) i w Ameryce Południowej. Był już w Boliwii, Peru, Chile, Ekwadorze, Paragwaju i Kolumbii. Niedawno postawił stopę na Wyspach Galapagos, zwiedził też Meksyk. Do Argentyny wyjeżdża właśnie po raz czwarty.

W Himalajach wspinał się w rejonie Annapurny, w Alpach zdobył ponad 30 szczytów, cztery razy wspiął się na Mont Blanc, był na Matterhornie i dwa razy na Elbrusie. W Stanach Zjednoczonych zdobywał szczyty w masywie Rocky Mountain, Parku Yosemite. W 2012 r. stanął na najwyższym szczycie Andów – Aconcagua 6962 m n.p.m.

Aconcagua rodzinnie  luty 2012

Jednoosobowe biuro podróży

Na przestrzeni lat zmienił się charakter wypraw. Pojawiły się trekkingi w pięknych krajobrazowo miejscach, jak Dolina Langtang, lodowiec Khumbu w Nepalu, a do grona uczestników dołączała często żona oraz dorastające dzieci. Gdy Internet otworzył świat, zaczął organizować wyprawy samodzielnie. Od początku do końca, zaczynając od wyznaczenia trasy, zebrania uczestników, poprzez wyszukanie korzystnych cenowo połączeń lotniczych, transferów lokalnych, noclegów, atrakcji turystycznych, uwzględniając przy tym analizy pogody, miejscowe zwyczaje czy święta. Nie da się przewidzieć wszystkiego, ale zawsze warto mieć kilka wariantów „awaryjnych”. Procentują tu znakomicie doświadczenia zdobywane przy organizowaniu wypraw od czasów socjalistyczno-siermiężnych. Procentowało to także w czasie pandemii, gdy kraje otwierały się i zamykały, a przepisy zmieniały z dnia na dzień.

Kiedyś do rezerwacji biletów lotniczych potrzebował dwóch komputerów, dziś prawdziwym centrum dowodzenia jest telefon. Świat jest tak dostępny, że z Polski można zamówić bilet na lokalny autobus w Indiach, a wracając z trekkingu zarezerwować nocleg w pobliskiej miejscowości.

Chachani Peru 2018

Plany na przyszłość

Gdy angażuje się w przygotowanie wyprawy, nie liczy godzin, które na to poświęca. To pierwszy krok do każdej nowej podróży. Na swojej mapie chciałby jeszcze zaznaczyć Japonię, Australię, Tajlandię, Mongolię, niespełnionym marzeniem pozostanie pewnie Syberia, chociaż kto wie... Kto wie, czy odbyłby tyle podróży i był tak ciekawy świata, gdyby na ten pierwszy, wymarzony wyjazd i paszport nie musiał czekać aż dziesięć długich lat.

Kim jestem? 

Jan Sznajder jest kierownikiem Regionu Wysokich Napięć w tarnowskim oddziale TAURON Dystrybucji. Za kilka tygodni przechodzi na emeryturę. Niedawno został uhonorowany Złotym Medalem za Długoletnią Służbę. Prywatnie przygotowuje się do kolejnej wyprawy do Ameryki Południowej. 

Czytaj MegaMocne historie o pracownikach TAURON Dystrybucji w każdą środę w Dzienniku Zachodnim, Nowej Trybunie Opolskiej, Gazecie Wrocławskiej, Gazecie Krakowskiej oraz w Tauronecie: E-prenumerata wybranych regionalnych gazet (sharepoint.com).