Z buntu ruszył dalej i wyżej

lut 03 2023

Górskie szklaki w Polsce, w Czechach i na Słowacji nie mają przed Romanem Gułą tajemnic. Bieszczady, Tatry, Alpy – to nie wszystko. Jak sam twierdzi – w górach często pojawia się tęsknota, by iść dalej i wyżej. Stąd pomysł na Mont Blanc, najwyższy i jednocześnie jeden z najniebezpieczniejszych szczytów Europy. 

2015 Tocllaraju High Camp Peru

Mont Blanc nie jest najwyższym szczytem, jaki zaliczyłem – opowiada Roman Guła –  W tej chwili spadł na jedenastą pozycję. Na swojej liście mam trzy sześciotysięczniki, kilka pięciotysięczników i dwa czterotysięczniki wyższe niż Mont Blanc. Poza tym odwiedził góry Norwegii z Językiem Trolla, najbardziej eksponowaną skałą na świecie, Pireneje, Kordylierę Białą w Peru, Atlas Wysoki w Maroku, Elburs w Iranie, góry Bałkanów z Olimpem, Kaukaz z Kazbekiem, ostatnio góry Meksyku.  

Moje zamiłowanie do gór nie wzięło się z rodzinnego domu – wyjaśnia pan Roman – moi rodzice byli i są miłośnikami morza. To był raczej wybór na zasadzie pewnego młodzieńczego buntu. Mój pierwszy prawdziwy pobyt w górach przypadł w wyjątkowym dla Polski czasie. To był maj 1982 roku, od kilku miesięcy trwał stan wojenny. Ówczesne władze, próbując udowodnić, że życie toczy się normalnie, pozwoliły Związkowi Harcerstwa Polskiego zorganizować rajd zwycięstwa w Bieszczadach. Na wpół zimowa aura, marsz przez pasmo obydwu połonin, noclegi pod namiotami, samodzielnie przygotowywane posiłki – to wszystko sprawiło, że poczuliśmy wolność. Dla mnie było to zauroczenie od pierwszego wejrzenia - mówi Guła.  

Największy sukces – przekazanie pasji rodzinie 

Za największy sukces pan Roman uważa zaszczepienie wysokogórskiej pasji całej swojej rodzinie. Wiele szczytów zdobywał wspólnie z żoną i trójką dzieci, w tym Rysy, kiedy najmłodsza córka miała tylko 9 lat. To właśnie Ania stanie się z czasem najwytrwalszą towarzyszką wysokogórskich wypraw taty. Po Tatrach kolejnym pasmem, które nas pociągnęło i zachwyciło były Pireneje. Najwyższy szczyt – Pico de Aneto i ostatnie 100 m podejścia, tzw. Most Mahometa, udało nam się zdobyć z obiema córkami. Wspólna pasja sprawia, że lepiej się rozumiemy. Pozwala budować szczere relacje. Własną podróż poślubną spędziłem w górach, moje córki oświadczyny swoich przyszłych mężów przeżyły podczas górskich wypraw, razem zdobywamy szczyty, przemierzamy górskie szlaki i via ferraty. Góry są wpisane w rodzinne DNA - mówi Guła.  

2013 na szczycie Mont Blanc z córką Anią

Dalej i wyżej 

Roman Guła twierdzi, że w górach często pojawia się tęsknota, by iść dalej i wyżej. Stąd pomysł na Mont Blanc, najwyższy i jednocześnie jeden z najniebezpieczniejszych szczytów Europy. Co roku zbiera on śmiertelnie żniwo, często nieprzygotowanych do trudnej wspinaczki turystów, również z Polski. Niestety, ułańska fantazja w górach potrafi zabić – zauważa Roman – Żeby sprawdzić się na większych wysokościach, w ramach treningu udaliśmy się na zimową wyprawę na najwyższą górę Atlasu Wysokiego do Maroka   Jabal Toubkal, 4167 m. Po sukcesie, w kolejnym sezonie, wybraliśmy się na Mont Blanc - mówi Guła. Potem była Aconcagua, najwyższa góra Ameryki Południowej, niestety bez córek, które studiowały. Z córką Anią uczestniczyli w atrakcyjnej i bardzo ciężkiej ekspedycji w Kordyliery Białe w Peru. Tu zdobyli m.in. Tocllaraju. To mój największy sukces, chociaż nie jest to najwyższa góra, na jakiej byłem, ale technicznie najtrudniejsza – opowiada alpinista – I dla mnie najpiękniejsza góra świata. 

Trening czyni mistrza 

Wysokogórskie wyprawy to zawsze ryzyko, które można i trzeba minimalizować - Zanim wyszliśmy w wysokie góry pojechaliśmy na zimowy kurs turystyki wysokogórskiej, żeby poznać wszystkie niezbędne techniki chodzenia w rakach, posługiwania się czekanem, wiązania się liną, bo to jest niezbędne  – wspomina Roman Guła - Trzeba być przygotowanym mentalnie, wiedzieć gdzie się idzie, wiedzieć jakiego to będzie wymagało wysiłku i tego nie da się zrobić, wstając od biurka. Podczas wyprawy liczy się nie tylko odwaga, ale również umiejętność oceny sytuacji i respekt dla gór. Trzeba też umieć zawrócić, czasami nawet 100 metrów od szczytu. Tak było podczas naszej ostatniej wyprawy do Meksyku – opowiada nasz bohater i dodaje - Nie mam aspiracji zdobywać siedmio- czy ośmiotysięczników. Dla mnie najważniejsza jest przestrzeń wolności, którą dają góry. Tego ograniczonego tylko horyzontem krajobrazu, nie da się doświadczyć nigdzie poza górami. To są mistyczne przeżycia. Podczas kilkunastodniowej wyprawy człowiek musi polegać na sobie i na tym, co się wyniosło w góry na własnych plecach, pokonuje zmęczenie i własne ograniczenia. To wszystko doskonale się rekompensuje, kiedy staje się na szczycie. Zostaje tylko satysfakcja, poczucie wolności i zachwyt. 

Kim jestem?

Nazywam się Roman Guła, jestem dyrektorem ds. dystrybucji w gliwickim oddziale TAURON Dystrybucji. Z energetyką i firmą związałem się w 1989 roku, zaczynając pracę jako elektromonter. Potem były kolejne szczeble kariery i stanowiska: dyspozytor ruchu, kierownik wydziału, dyrektor rejonu w Kłobucku, dyrektor oddziału w Opolu, Częstochowie i ostatecznie w Gliwicach. Przez wszystkie lata kariery zawodowej nie zrezygnowałem z miłości do gór, zdobywając kolejne szczyty i przemierzając kolejne górskie pasma w różnych zakątkach świata.  

Wysłuchała  Małgorzata Wróblewska-Borek 

Czytaj MegaMocne historie o pracownikach TAURON Dystrybucji w każdą środę w Dzienniku Zachodnim, Nowej Trybunie Opolskiej, Gazecie Wrocławskiej, Gazecie Krakowskiej oraz w Tauronecie: E-prenumerata wybranych regionalnych gazet (sharepoint.com).