Po godzinach trenuję na ściance, skałkach i chodzę na wyprawy wysokogórskie. Lista szczytów, które zdobyłem jest coraz dłuższa. Nazywam się Arkadiusz Stankowski. Pracuję w Grupie TAURON od piętnastu lat. Jako starszy specjalista w Biurze Architektury IT nadzoruję procesy związane z projektowaniem, a następnie wprowadzam je do systemów IT.
Jak to się zaczęło
Sport towarzyszył mi od małego. Grałem w piłkę na boisku i w klubie. Na nartach jeździłem najpierw po wyznaczonych trasach, a z czasem w snow parkach z elementami akrobacji, a finalnie już poza trasą. Żeby zjechać, trzeba było najpierw wejść, pojawił się więc temat wysokości – element „zdobywania” co bardzo mi się spodobało. Wcześniej po górach chodziłem z rodzicami, ale to były wędrówki, a nie wspinaczka. Potem górskie szlaki przemierzałem z kolegami, następnie z dziewczyną, która dziś jest moją żoną.
Potem było już tylko wyżej i bardziej ekstremalnie
W 2015 roku jeden z kolegów zaproponował mi wyjazd na Mont Blanc (4810 m), najwyższy szczyt Europy. Zacząłem trenować i bardziej intensywnie pracować nad fizjologią ciała i wytrzymałością. Udało się! To był dobry początek wielkiej przygody z górami. W następnych dniach zdobyłem –Grossglockner – najwyższy szczyt Austrii oraz włoski szczyt Gran Paradiso, gdzie zmierzyliśmy się z trudnymi warunkami pogodowymi. Musieliśmy się najpierw wycofać, ale dzień później wyprawa zakończyła się sukcesem.
Trzy lata temu udało mi się wyjechać na ponad miesiąc do Gruzji. To była szczególna i wspaniała wyprawa. Kazbek (5054 m), Tetnuldi (4858) oraz Uszba (4710 m) – to szczyty, które udało mi się pokonać niemal z marszu. Z każdą kolejną wyprawą wydolność jest coraz lepsza. Najbardziej wysiłkowy jest pierwszy szczyt, a potem aklimatyzacja jest już łatwiejsza.
Co roku wyjeżdżam w góry i dopisuje kolejne szczyty do swojej listy. W zeszłym roku wybraliśmy się z kolegami na Matterhorn (4478 m) w Szwajcarii, niestety pokonały nas warunki pogodowe. Silny wiatr i obfite opady śniegu sprawiły, że musieliśmy zrezygnować, mając do szczytu około 100 metrów w pionie.
Ryzyko i strach to nieodłączne elementy wspinaczki. Trzeba nauczyć się go wykorzystać do zrobienia trudniejszych, ryzykownych ruchów, które zaowocują wejściem na szczyt, czyli sukcesem. Z drugiej strony to właśnie strach chroni nas przed ryzykownym zachowaniem, które może być tragiczne w skutkach.
Od tego należy zacząć przygodę ze wspinaczką wysokogórską
Najlepiej na starcie spróbować wspinaczki na skałkach. Nawet jeśli ktoś nie ma lęku wysokości, może się okazać, że nie radzi sobie z ekspozycją, czyli pustą przestrzenią wokół. Jeśli strach występuje na wysokości dwudziestu metrów, to trudno będzie go zaakceptować na czterech tysiącach. Zaczynając konkretną przygodę z górami, dobrze jest mieć mentora, kogoś, kto nauczy, podpowie i podzieli się doświadczeniem. Polecam również kursy prowadzone pod okiem wykwalifikowanych instruktorów zrzeszonych w Polskim Związku Alpinizmu. Sam ukończyłem kurs taternicki letni i zimowy, żeby zdobyć nowe umiejętności. Sprzęt można zawsze kupić, ale trzeba jeszcze umieć się nim posługiwać. Kiedy słyszę o wypadkach w Tatrach, to zastanawiam się, czy turysta nie miał sprzętu, czy nie wiedział, jak go użyć. Warto też znaleźć partnerów do wspólnych wypraw, w towarzystwie jest nie tylko przyjemniej, ale również bezpieczniej.
Za każdym razem, kiedy idę w góry i zmagam się z wysiłkiem, zmęczeniem, niesprzyjającą pogodą, stawiam sobie pytanie: po co? Podobne pytania zadaje sobie zapewne wielu miłośników gór. Robię to po to, żeby poczuć wolność, ale także po to, aby odpocząć od pracy i problemów, ponieważ góry to wolność i przygoda.
Praca, dom, pasja. To da się pogodzić!
Jeśli okoliczności pozwalają to każdego wolnego dnia, zaraz po pracy z kolegami wyjeżdżamy w pobliskie skałki Jury Krakowsko-Częstochowskiej lub w weekendy w Tatry. Wielu kolegów, z którymi się wspinałem przystopowali, lub zrezygnowali, gdy pojawiła się rodzina, ale wszystko można pogodzić. Z kolegami założyłem stowarzyszenie sportowe, w ramach krzewienia kultury turystycznej organizujemy rodzinne pikniki, z udziałem 30-40 rodzin. Jest tam przestrzeń do wspólnej zabawy, gry w piłkę, czy badmintona lub gier planszowych. Są również przygotowane miejsca, gdzie każdy może rozpocząć swoją przygodę ze wspinaczką. Warto znaleźć czas, aby cieszyć się życiem, realizując swoje marzenia.
Katarzyna Sierszuła