Nazywam się Marcin Maślak, od wiosny tego roku jestem rzecznikiem prasowym w TAURON Wydobycie. Mój początek przygody z firmą był prezentem na Dzień Dziecka, ponieważ od 1 czerwca 2016 roku pracuję w Grupie TAURON – kolejno w TAURON Wytwarzanie Serwis oraz TAURON Serwis. Spoglądając wstecz, zarówno na moją edukację, jak i pracę zawodową, stwierdzam, że górnictwo i przemysł zdominowało większość tych obszarów.
Jako nastolatek zdałem egzaminy do szkoły górniczej, a początek nauki w technikum był jednocześnie początkiem pierwszego etapu reformy górniczej. Większość zajęć zawodowych odbywaliśmy w kopalniach, hutach lub w innych zakładach przemysłowych, których było znacznie więcej niż dzisiaj. Już wtedy, jeszcze nie do końca świadomie, zafascynowałem się formami budownictwa przemysłowego.
Przez większość dzieciństwa patrząc przez okno, widziałem potężne chłodnie kominowe będzińskiej elektrowni, przed nimi szyby nieistniejącej już KWK Paryż. Nieco na wschód dumnie strzelały w niebo kominy Huty Bankowej, jeszcze dalej obok siebie przy dobrej pogodzie widać było gęstą zabudowę Huty Katowice i w pewnym oddaleniu Koksowni Przyjaźń. Pod moim blokiem działała ponad stuletnia fabryka łańcuchów i innych elementów stalowych. Świat za oknem zawsze był pełen dźwięków, jeśli nie maszyn – to ludzi, którzy na wszystkie trzy zmiany podróżowali do i z pracy. Jako dziecko nie wyobrażałem sobie świata bez fabryk, hut i kopalń. Będąc gdzieś na wakacjach, w innych miastach czy krajach czułem, że to miejsce jest niekompletne. Pochodzę z Dąbrowy Górniczej, dlatego wychowywano mnie w świadomości robotniczego etosu.
W mojej rodzinie nie było górników, ale dziadek całe życie przepracował w pobliskiej hucie. Pamiętam, że będąc w przedszkolu, wszyscy malowaliśmy na czarno tekturowe atrapy górniczych czapek – czyli „czako”, które przyozdabialiśmy własnoręcznie zmajstrowanym pióropuszem. Wtedy z okazji Barbórki – górniczego święta, zabrano nas na wycieczkę do prawdziwej kopalni. Była to szkolna sztolnia ćwiczebna, trzypoziomowe wyrobisko z prawdziwym pokładem węgla i całą podziemną maszynerią. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że za kilkanaście lat będę tam odbywać praktyki szkolne. Sentyment do czarnego złota, lokalnej historii i węglowego dziedzictwa Śląska i Zagłębia pozostał ze mną do dziś.
Obok sportu moim największym hobby jest fotografia urbexowa (z ang. urban exploration — eksploracja miejska). Jest to forma sztuki fotograficznej, polegająca na eksplorowaniu i uwiecznianiu opuszczonych miejsc, których w mojej okolicy jest bardzo wiele. Są to najczęściej pozostałości po bardzo starych zakładach produkcyjnych, głównie kopalń, których kiedyś było kilkadziesiąt. Zwiedziłem dużą liczbę takich miejsc, w tym pozostałości po lokalnych zakładach górniczych, cementownię, wieżę ciśnień, dawne zakłady metalurgiczne oraz stare, opuszczone cmentarze i kirkuty. Jest pewna magia w odkrywaniu tych miejsc, a jest ich coraz mniej. Niektóre się cywilizują i zostają przekształcone w muzea, jak np. w Czeladzi czy Katowicach, a niektóre zostają dosłownie zrównane z ziemią.
Moje sentymentalne podróże po tych miejscach pozwoliły utrwalić w obrazie fotograficznym namiastkę tego, czym te miejsca kiedyś były. Żadna z kopalń, w których uczyłem się zawodu w technikum już nie istnieje. Po kilku z nich zostały tylko dekle zabezpieczające szyby. Kilka kopalń należących niegdyś do największej firmy wydobywczej w Europie, gdzie pracowałem ponad dekadę, jest teraz w likwidacji. Nie kręcą się już koła szybowe, a szybów też coraz mniej. Nadal jestem mocno związany z polskim górnictwem. Jako rzecznik TAURON Wydobycie mam możliwość rozwijać swoją pasję. Kiedy tylko mogę pójść w teren i sfotografować nasze kopalnie w Jaworznie, Brzeszczach czy Libiążu – korzystam z tej okazji.
Marcin Maślak
Zobacz więcej zdjęć na maslakmarcin.prv.pl