Z góry widać więcej

wrz 15 2022

Ta historia nie zaczęła się klasycznie. Mój tata nie był pilotem, a mama nie była stewardesą. Ja sam nigdy nie marzyłem, aby ukończyć szkołę lotniczą i usiąść za sterami pasażerskiego Boeinga 737, którym wielu z Was poleci na upragniony urlop. Wybrałem dziennikarstwo. Dlaczego zostałem pilotem drona i co potrafi bezzałogowy statek powietrzny DJI Matrice 300 RTK? Zapnijcie pasy, mogą być turbulencje! Wieża, tu pilot Tomasz Jędrusik. Proszę o pozwolenie na start.

Pracuję w biurze marketingu i komunikacji TAURON Nowe Technologie. Moja praca jest ekscytująca, intrygująca, pełna wyzwań i czasem nieprzewidywalna.  W naszym biurze nie znamy słowa „nuda”. Realizujemy wiele zadań: tworzymy teksty informacyjne, prowadzimy kampanie marketingowe, kręcimy filmy, organizujemy konferencje, koncerty, spotkania biznesowe, a od niedawna korzystamy również z drona.    

W zasobach naszej spółki posiadamy bezzałogowy statek powietrzny czołowego światowego producenta tych urządzeń. Jego waga, wraz z mocowaną wielofunkcyjną kamerą, wynosi 7 kilogramów. Łatwiej będzie wyobrazić sobie wielkość maszyny, wiedząc, że rozpiętość jej ramion to aż jeden metr. To już nie jest marketowa zabawka, tylko narzędzie pracy, posiadające bardzo szerokie możliwości operacyjne. Podczas startu śmigła wytwarzają taką siłę ciągu, że wokół drona pojawia się spory tuman kurzu, a rozganiane na boki powietrze śmiało można wykorzystać do zamiatania liści z chodników i ulic.  

Aby móc pilotować taką maszynę, potrzebowałem specjalistycznych uprawnień. W naszej spółce posiada je dwóch pilotów, a dwie kolejne osoby są w trakcie uzyskiwania patentów. To konieczność, ponieważ brak znajomości przepisów lotniczych i nieumiejętne obsługiwanie drona mogą doprowadzić do poważnych zdarzeń. Należy pamiętać, że statek rozpędza się do ponad 80 km/h i może odlecieć na odległość nawet 7 km. Zostałem pilotem drona, żeby dobrze zrozumieć nowe technologie, które wykorzystuje nasza spółka - wyszukiwać dla biznesu nowe produkty i usługi oraz umiejętnie tworzyć materiały multimedialne, które będą uatrakcyjniać naszą komunikację z rynkiem.

Nie jest tajemnicą, że technologia opracowana na potrzeby wojska i przetestowana w boju z czasem „przechodzi do cywila”. Przykładem są kamery termowizyjne – kiedyś były zarezerwowane  wyłącznie jako wsparcie żołnierzy piechoty. W cywilnych dronach termowizję wykorzystujemy m.in. po to, aby zbadać sprawność paneli fotowoltaicznych w instalacjach zamontowanych na dachach czy wielkopowierzchniowych farmach. 

Za pomocą termowizji jesteśmy w stanie zlokalizować tzw. „hot spoty”, czyli nadmiernie zacienione lub uszkodzone mechanicznie miejsca na powierzchni panelu, które w sposób nadmierny ulegają nagrzaniu. Zlokalizowanie ich gołym okiem jest niemożliwe, ale w świetle podczerwonym widać je jak na dłoni. Im szybciej użytkownik instalacji dowie się od nas o istnieniu hot spotów, tym sprawniej przywróci pełną funkcjonalność panelu, nie narażając się na straty w produkcji prądu czy pożaru wywołanego przegrzaniem elementu. W podobny sposób możemy dokonać inspekcji linii wysokiego napięcia. To pozwala na reakcję służb serwisowych, zanim wystąpi niespodziewana przerwa w zasilaniu.  

Tomasz Jędrusik

Czytaj MegaMocne historie o pracownikach TAURONA w każdą środę w Dzienniku Zachodnim, Nowej Trybunie Opolskiej, Gazecie Wrocławskiej, Gazecie Krakowskiej oraz w Tauronecie: E-prenumerata wybranych regionalnych gazet (sharepoint.com).