Poznajmy się #5 – Elżbieta Gemza

wrz 16 2019

Specjalista od reklamacji i ekspert od wspinaczek górskich w jednej osobie? Dlaczego nie! W ramach kolejnej odsłony cyklu „Poznajmy się” zapraszamy do zapoznania się z postacią Elżbiety Gemzy – pracownika TAURON Obsługa Klienta.

Górska przygoda naszej bohaterki z rozpoczęła się w 2009 roku. Jak wspomina Ela, początki były dość niepozorne. Nic nie wskazywało na to, że rekreacyjny wypad w Tatry zakończy się pierwszym wspinaczkowym sukcesem. - Po długich namowach znajomego wybrałam się z nim po raz pierwszy w Tatry. Początkowo miałam zamiar dojść tylko do słynnego Morskiego Oka, jednak wszystko potoczyło się nieco inaczej – wspomina.  - Stanęłam na „dachu polski”, Rysach na które prowadzi szlak znacznie inny niż ten, który pamiętałam ze szkolnych beskidzkich wycieczek – dodaje. Leśne ścieżki zastąpiły formacje skalne, łańcuchy i spore przepaście. Pierwsze podejście z pewnością wymagało nie lada wysiłku, jednak widok na okolicę z 2 499 m n.p.m., połączony z solidną dawką adrenaliny raz na zawsze zmienił perspektywę naszej bohaterki.

Po powrocie, Ela wiedziała, że nie był to jednorazowy wyczyn. W Tatry wróciła następnego lata i to kilkukrotnie. Wtedy też zdobyła jeden z najtrudniejszych szlaków w Polsce – Orlą Perć. Kolejne sukcesy sprawiły, że pojawiał się apetyt na więcej. Z kolejnych wypraw rodziły się też nowe znajomości. I tak też pojawiły się… Alpy.

Celem był najwyższy szczyt Alp Austriackich – Grossglockner (3 798 m n.p.m.). Dodatkowym utrudnieniem okazała się pora roku. Ela wyruszyła na podbój szczytu w czerwcu, kiedy w Alpach panują jeszcze warunki zimowe, a schroniska są zamknięte. Jak wspomina nasza bohaterka,  dużym wyzwaniem okazało się dla niej przejście lodowcem i pokonanie ferraty (szlak turystyczny o charakterze wspinaczkowym, wyposażony dla celów autoasekuracji w linę stalową – przyp. red.).

Po powrocie, pojawiły się kolejne alpejskie pomysły. - Z roku na rok, coraz częściej wyjeżdżam w Alpy, w różne ich rejony i to w rożnych porach roku. Na koncie mam szczyty między innymi Alp Austriackich, Szwajcarskich, Bawarskich, Słoweńskich oraz Włoskich gdzie pobiłam mój rekord wysokości wchodząc na Zumsteinspitze  (4 563 m n.p.m.). Nasza bohaterka do swoich najważniejszych osiągnięć wspinaczkowych zalicza szczyt wulkaniczny Teide (3718 m n.p.m.), próbę zdobycia Kazbeku (5 033 m n.p.m.). Eli udało się także pokonać Jungfrau (4 158 m n.p.m.), Grand Paradisco (4 061 m n.p.m.), Zugspitze (2 962 m n.p.m), Triglav (2 864 m n.p.m.), czy najdłuższą i najbardziej widowiskową ferratę Austrii - Königsjodler.

Jak sama zaznacza, pasja do gór stała się jej uzależnieniem. - Ta cisza, spokój, zazielenione doliny i niekończący się widok pasm górskich na wierzchołku sprawia, że na chwilę zapomina się o codziennych troskach i obowiązkach. Po powrocie z kilkudniowego wyjazdu człowiek zaczyna doceniać to, co w codziennym życiu wydaje się być normalnym np. dostęp do bieżącej wody, ciepły, pełnowartościowy posiłek w zasięgu ręki, toaletę, prysznic. Niby nic, a jednak wiele.

Ela zdradziła nam, że jej najbliższe plany wspinaczkowe oscylują wokół Nepalu, Tybetu. Zaznacza, że chciałaby móc „przyjrzeć się ośmiotysięcznikom”. My jednak przypuszczamy, że niewiele wskazuje na to, by ta historia zakończyła się na przyglądaniu…  i już teraz życzymy naszej bohaterce kolejnych sukcesów!

Załączniki

E. Guzikowska.JPG
E. Guzikowska 2.jpg